top of page

Chemiczne życie ...

to ponoć normalka londyńskich klubów, choć zapewne nie tylko londyńskich. W każdym razie ostatnio sporo mówi się o braniu substancji, dzięki którym seks ponoć jest łatwiejszy, lepszy, bez granic, wyuzdany, odlotowy i można by tu wymienić jeszcze sporo przymiotników. Głosy - jak to bywa w dyskusji - są podzielone. Postaram się wyłożyć moją ocenę krótko i w temacie. Wszystkich dookoła powinno walić to co biorę i jaki seks uprawiam. Jestem dorosły i zdaję sobie sprawę z tego, że branie chemii zdrowe nie jest. To ja muszę rozważyć czy jej wzięcie jest dla mnie lepszy od nie wzięcia. I robię to zawsze. Nie życzę sobie by państwo w osobie rządu czy innych instytucji dyktowało mi co jest dla mnie dobre, a co nie. Zagrożenia: owszem są i chyba w XXI wieku każdy o nich wie zatem proponuję zaprzestać tej dyskusji i umoralniania tylko zając się wprowadzeniem dozwolonej amfetaminy i marihuany. Niech będzie w aptekach - by wykurzyć dealerów, którzy dosypują do proszków różne substancje i te dopiero nam szkodzą. Zatem - spadówa od mojego "brać czy nie brać". Moje życie, moje decyzje.

bottom of page